TEST: Isuzu D-Max Arctic Trucks AT35. Genialny wygląd to nie wszystko.
- 03.12.2024
- Nowydostawczy.pl

Isuzu D-Max Arctic Truck może się podobać, tylko ten silnik łamie serce.
Są auta, które bardzo chcesz polubić, ale one nie odwzajemniają tego uczucia. Testowałem kilka takich samochodów i mimo szczerych chęci, coś ciągle nie grało – albo silnik za słaby, albo za dużo palił, albo był głośny itp. Podobnie jest z Isuzu D-Max Arctic Trucks, który wygląda fantastycznie, ale ma za słabe serce i wredny charakter. O czym mowa? Do rzeczy!
Testowana wersja to wersja przed liftingiem. Chcesz wiedzieć więcej na temat najnowszej generacji modelu? Czytaj więcej - Isuzu D-MAX po liftingu

Po pierwsze: Genialny wygląd!


Tylko na niego spójrzcie! To chyba najlepiej wyglądający pickup na rynku i śmiem twierdzić, że nawet Ford Ranger Raptor nie wygląda tak rasowo jak Isuzu D-Max w wersji Arctic Trucks AT35. W ogóle skąd ta nazwa? Otóż "AT35" pochodzi od średnicy opon terenowych (35 cali), na których porusza się ten potwór. Masywne opony 315/70 na 17-calowych, czarnych felgach aluminiowych wymagały modyfikacji zawieszenia. Dlatego Isuzu, we współpracy z islandzkim specjalistą od jazdy terenowej Arctic Trucks, wyposażyło AT35 w układ zawieszenia Bilstein z nowymi sprężynami i amortyzatorami. Podniesiono również nadwozie (tzw. Lift) o dodatkowe 50 mm. Dzięki temu prześwit z przodu wynosi aż 266 mm, a z tyłu 290 mm. Poprawiły się również kąty natarcia (35 stopni) i zejścia (29 stopni), a kąt rampowy osiągnął imponujące 34 stopnie. Dodajmy do tego dodatkowe orurowanie, płytę ochronną z przodu, zabudowę skrzyni i dodatkowe oświetlenie LED i mamy przepis na fantastycznie wyglądające auto. Fakt, wsiadanie do niego czasami odbiera godność, bo trzeba się niemal wspiąć do kabiny, manewrowanie na ciasnym parkingu również jest uciążliwe (można nieopatrznie wjechać na inne auto…), ale frajda z jazdy i zaciekawione (i lekko przerażone) spojrzenia innych kierowców są bezcenne!
W środku w zasadzie bez zmian. I dobrze!

Oprócz dodatkowego przycisku 0/1 po lewej stronie przy kolumnie kierownicy, wnętrze w zasadzie nie różni się od topowej odmiany Isuzu D-Max’a. Jest więc bardzo przyjemnie, komfortowo, wnętrze jest przestronne i nieźle wykończone, choć trzeba przyznać – odrobinę staroświeckie. Dla mnie to zaleta i pomijając nadmiar połyskującego plastiku (tzw. piano black) w newralgicznych i narażonych na uszkodzenia miejscach (np. podłokietnik na drzwiach), cała reszta zasługuje na pozytywną ocenę. Klimatyzacją i najważniejszymi funkcjami sterujemy za pomocą przycisków i pokręteł, system info-medialny jest staroświecki i nieintuicyjny, ale jest Android Auto (po kablu), więc po ustawieniu wszystkich funkcji i tak nie będziemy do niego zaglądać. Fotele są obszerme i wygodne, choć mogłyby mieć nieco lepsze trzymanie boczne – w terenie to istotne. Miejsca z tyłu jest pod dostatkiem, a skrzynia ładunkowa jest obszerna i dobrze wykończona. Jej wymiary to 1495 mm długości i 1530 mm szerokości (maksymalnie).


Pod maską stary i nie do końca dobry silnik Diesla
Tak, to jedna z niewielu wad tego auta – silnik wysokoprężny 1.9d o mocy 163 KM i momencie obrotowym 360 Nm. O ile w konwencjonalnym Isuzu D-Max taka jednostka napędowa może wydawać się wystarczająca, tak w mocno zmodyfikowanej wersji Arctic Trucks AT35 niespecjalnie sobie radzi. Auto jeździ, hamuje, skręca, ale to wszystko sprawia mu spore problemy. Przyspieszanie jest ospałe i czuć (oraz słychać), że silnik daje z siebie wszystko, aby napędzić tego kolosa. Dodajmy do tego 6-biegowy automat i napęd na cztery koła (odłączany i z reduktorem), a mamy przepis na mocno zmęczony układ napędowy. Jak to mawiają: Nie jest szybki, ale przynajmniej dużo pali! Coś w tym jest…

Wielkie koła z agresywnymi oponami, podniesione zawieszenie, dodatkowa zabudowa i orurowanie – to swoje waży i generuje opory. Dynamiczna jazda po mieście, aby nadążyć za resztą stawki wiąże się z naprawdę wysokim spalaniem. Miejskie wyniki na poziomie 14-16 l/100 km to raczej norma. W trasie jest lepiej? Zależy z jaką prędkością jedziemy. Przy około 90-100 km/h spalanie jest w stanie zejść w okolice 9-10 l/100 km (w zależności od wiatru), ale przy 120 km/h mamy wyniki na poziomie 11-12 l/100 km. Przy 140 km/h, o ile ktoś wytrzyma hałas, spalanie może sięgnąć 14-15 l/100 km. Dużo? Mało? Nie jest to auto do ekonomicznej jazdy, ale aż prosiłoby się, aby pod maską wylądował jakiś mocniejszy silnik. I tutaj możemy zazdrościć posiadaczom Forda Rangera Raptora – tam pod maską jest mocne V6.
Czytaj więcej: Porównanie Toyota HiLUX vs Ford Ranger vs Isuzu D-MAX
Nie testowałem auta w ciężkim terenie, ale jazda po mocnych, leśnych nierównościach w deszczu również objawiła pewne niedostatki mocy. Po przełączeniu napędu na 4H samochód miewał problemy z napędzeniem się pod górę. Co prawda przełączenie w tryb 4L rozwiązuje problem, ale tam, gdzie inne auta „wyciągają się” mocą w 4H, Isuzu D-Max Arctic Trucks AT35 potrzebuje już reduktora. Z jednej strony mamy swoistego „wszędołaza” i poczucie, że wjedzie wszędzie, ale z drugiej jest obawa, że zabraknie mocy. Szkoda, bo potencjał jest ogromny. Wiem także, że na innych rynkach pod maską montowany jest silnik 3.0d o mocy 190 KM i momencie obrotowym 450 Nm. Wydaje mi się, że to byłoby rozwiązaniem problemu, ale cóż… normy unijne są nieubłagane.
Frajdy mnóstwo, ale brakuje mocy i… prądu!

Mimo niedostatków mocy jazda tym autem daje mnóstwo frajdy. Podczas testu były dość trudne warunki atmosferyczne i… bardzo mnie to cieszyło. Tam, gdzie inni mieli problemy, ja jechałem niemal jak czołgiem. Braki mocy są, ale cóż – pedał w podłogę, spalanie w kosmos, ale jedziemy! Problemem był również… niedostatek prądu. Auto dwukrotnie odmówiło posłuszeństwa i po prostu nie odpaliło. Problemem był rozładowany akumulator. W aucie z przebiegiem ok. 5500 kilometrów? No chyba nie tak miało być, prawda?

Nie jestem pewny, czy auto miało problem natury technicznej np. wadliwego akumulatora, nieładującego alternatora, czy może prąd gdzieś „uciekał”, ale był to kolejny kamyczek do ogródka. Najpierw auto nie odpaliło po jednym dniu postoju. Nawet gdyby był siarczysty mróz, taka sytuacja nie powinna mieć miejsca. Na litość boską – przecież to Arctic Trucks! Potem wyłączyłem wszystkie odbiorniki prądu tj. automatyczne światła, automatyczne oświetlenie kabiny itp. Po dwóch dniach postoju (delegacja) auto odpaliło bez problemu. Po kolejnej nocy również, ale gdy robiłem sesję zdjęciową w środku lasu i zostawiłem auto otwarte na dosłownie 5 minut… znów zastrajkowało. Czekanie ponad dwóch godzin w środku lasu, w ulewie, aż przyjedzie ktoś ze starterem – no nie wpływa to pozytywnie na ocenę.
Być może dodatkowa zabudowa z oświetleniem (sprawdzałem – było wyłączone), dodatkowy reflektor LED (włączyłem go dosłownie dwa razy – oczywiście na pracującym silniku) lub inne akcesoria powodowały błędy i generowały zbyt duże zużycie prądu, ale umówmy się – nazwa powinna do czegoś zobowiązywać. Wyobraźmy sobie krótki postój gdzieś w głuszy na Islandii czy innym odludziu i problemy z odpaleniem auta. Fantastyczna perspektywa…
Isuzu D-MAX - ceny i podsumowanie
Czy mógłbym mieć takie auto? Bardzo bym chciał i chętnie zrobiłbym z tego auta surowego kampera np. z namiotem dachowym itp. Ale niekoniecznie z tym silnikiem i z tymi problemami natury akumulatorowej. Być może to tylko drobna usterka, która akurat przydarzyła się mnie podczas testu, ale nie pamiętam, aby podobna sytuacja zdarzyła się kiedykolwiek podczas mojego wieloletniego stażu przy testowaniu aut. Pech? Przypadek? Błąd w projekcie? Nie wiem, ale wspomnieć o tym wypada. Szkoda również, że pod maską jest nieco za słaby jak na taką modyfikację silnik, ale tego też nie uda się przeskoczyć. A co z cenami?
Auto dosłownie kilka dni przed testem przeszło lifting, ale ja oczywiście dostałem wersję „starszą”, która wciąż jest w sprzedaży. Dostawy wersji poliftingowych planowane są na przełom roku 2024/2025. Jeśli chodzi o ceny, startują one od poziomu 190 588 złotych za wersję L 4WD z podwójną kabiną. Za topową odmianę LSE 4WD zapłacimy 221 338 złotych, a za wszystkie dodatki i modyfikacje Arctic Trucks AT35 trzeba doliczyć dodatkowe 50 000 złotych. Dużo? Mało?
Moim zdaniem auto zasługuje na uwagę i jeśli komuś nie przeszkadza zbyt słaby silnik, powinien zdecydowanie sprawdzić to auto i przyjrzeć się mu bliżej. Wygląda fantastycznie, właściwości terenowe są świetne i nawet przy braku mocy, można naprawdę daleko zajechać. Nie wiem jak jest z kwestią poboru prądu i wydaje mi się, że dodatkowe odbiorniki energii powinny być zrekompensowane większym akumulatorem i wzmocnionym alternatorem. W innym przypadku wyposażyłbym się w dobry starter/booster lub mobilny generator prądu. Tak na wszelki wypadek…